piątek, 13 marca 2015

Jest mi zimno. Wokół widzę tylko drzewa i śnieg. Jest okropnie mroźna zima, a ja biegnę przez wielki las ubrana tylko w sukienkę. W zdecydowanie zbyt krótką, zbyt wyzywającą czerwona sukienkę, której sama nigdy bym na siebie nie włożyła. Wcześniej musiałam stracić przytomność, nie pamiętam bowiem, kiedy mnie w nią ubrał. Straciłam też buty, moje ulubione kozaczki od Ralpha Laurena, które kupiłam niedawno w tym nowym, olbrzymim centrum handlowym. Wydałam na nie naprawdę sporą część mojej pensji i jestem okropnie zła, że mi je zabrał. Dopada mnie silne pragnienie powrotu do tego miejsca, chcę wrócić tam po moje buty, moje ulubione buty! Jestem wściekła na niego, bo zabrał mi kozaczki, które tak bardzo lubiłam! Na szczęście szybko zdaję sobie sprawę z tego, ze zachowuję się jak histeryczka, przekonuję sama siebie, ze nie myślę racjonalnie i natychmiast odsuwam od siebie chore pragnienie, w końcu to tylko głupie kozaki... Musiał zabrać mi je razem z resztą moich rzeczy, nie mam na sobie nawet bielizny i wyglądam jak dziwka. Nie, nie wyglądam jak dziwka, raczej jak wariatka. A jeszcze kilka godzin temu elegancka i pewna siebie jechałam swoim  nowiutkim subaru na konferencję prasową w New Hampton. Och, gdybym tylko posłuchała Masona, mojego narzeczonego, który tak bardzo chciał spędzić ze mną ten wieczór. Zachowywał się jakby przeczuwał, że coś się stanie, gdybym tylko została w domu, wszystko potoczyłoby się inaczej... Ale teraz to wszystko nie może mieć dla mnie znaczenia. Nie liczy się nic poza tym, że zdołałam uciec z tego przerażającego miejsca. Uciekam przed nim. Tak bardzo się boję i nie mogę przestać płakać. Próbuję opanować szloch i być cicho, bo wiem, że on biegnie tuż za mną, ale to ja jestem przed nim i dam radę mu uciec. Biegnę tak bardzo długo, czuję, jak mróz przenika moje kości, nie wiem już, czy płaczę z zimna, czy ze strachu. A może z bólu... Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak wyglądają moje stopy, na których skóra rozcina się raz po raz gdy trafiam na gałęzie i szyszki leżące na ziemi. Na pewno zostawiam za sobą szkarłatne ślady krwi na śniegu, dopadnie mnie przez to. Jakiś cichy głos w mojej głowie podpowiada mi, że powinnam się poddać, że i tak nie mam z nim szans, że nie ucieknę... Na ułamek sekundy odwracam głowę, by sprawdzić, czy go zgubiłam i jest to mój najgorszy ruch. W tym momencie potykam się o leżącą gałąź i spadam twarzą w dół na zamarzniętą ziemię. Wiem, że to mój koniec, wiem, ze nie dam rady biec, że za chwilę mnie dopadnie, zgwałci i zamorduje. Próbuję wstać, ale nie mogę się ruszyć, jak gdyby jakas niewidzialna siła przyciągała mnie do podłoża. Obracam się na plecy, z oddali dochodzą mnie jego pełne furii okrzyki. Wpadam w panikę, mój strach zamienia się w histerię, cała się trzęsę, w końcu, gdy moje ciało zaczyna ze mną współpracować, gdy już się podnoszę gotowa do dalszego biegu, on mnie dopada. Rzuca się na mnie i w jednej chwili obydwoje znajdujemy się na śniegu. Słyszę, jak żebra łamią mi się pod ciężarem jego ciała, ale nawet nie czuję bólu, za bardzo się boję. Wtedy on przysuwa do moich ust swoją twarz, czuję jego cuchnący oddech, gdy jest tak blisko i szarpie mnie za włosy.
-Jak śmiesz uciekać, ty suko?!
Widzę, jak rozpina spodnie. Dzika żądza mordu w jego oczach sprawia, że wygląda jak opętany.
-Proszę, zostaw mnie...błagam..-Próbuję powiedzieć przez łzy.
Niestety, on wścieka się jeszcze bardziej, mogłam się tego spodziewać.
-Ależ oczywiście! Zostawię cię, zostawię! Tylko poczekaj, aż z tobą skończę!-I zaczyna się śmiać mrożącym krew w żyłach śmiechem,  najbardziej upiornym, jaki kiedykolwiek byłam w stanie sobie wyobrazić.-Zostawię cię dwa metry pod ziemią, tak jak tamte kurwy! Tak, jesteś zwykłą szmatą, ty nieposłuszna gówniaro!
Jego potężna dłoń zawisa nad moją głową. Znowu tracę przytomność, a gdy ją odzyskuję, on już mnie gwałci. Czuję tylko ból, wstyd i mróz. Te tortury trwają chyba wieczność. Tak bardzo chciałabym, żeby to skończyło się już teraz... Dobrze wiem, że tak się nie stanie, przezywam bowiem ten gwałt za każdym razem i budzę się z krzykiem dopiero wtedy, gdy zaciska dłonie na mojej szyi i tracę oddech. Budzę się spocona, zalana łzami i jest mi strasznie zimno.

środa, 28 maja 2014

Wiedziała, że jest zgubiona...

Kamila często wybierała się na spacery w samotności. Wielu ludzi tak robi. Szwendają się po parkach, ulicach czy plażach samotnie po to, by przemyśleć wiele spraw, zastanowić się nad sensem swojego życia, poszukać rozwiązania swoich problemów. Różne są ku temu powody. Spacerowała również tamtego dnia.
Był już późny, wakacyjny wieczór, dochodziła dziesiąta, może nawet jedenasta, gdy obok szczupłej blondynki ubranej w zbyt cienką jak na tę porę dnia sukienkę w kwiaty i lekki, jasny sweter zatrzymał się samochód. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Od razu wiedziała, kto siedzi za kierownicą nowego, nieziemsko drogiego auta.
- Kamila? Co Ty tu robisz o tej porze? Matko Boska, jest już zimno, powinnaś włożyć coś cieplejszego. Wsiadaj, bo się przeziębisz!- Powiedział z przejęciem młody, nieprawdopodobnie przystojny mężczyzna.
-Witaj, Bartek- odpowiedziała siadając obok niego.
Bartek... Można określić go mianem półboga! Nieprawdopodobnie przystojny, wysoki, opalony dwudziestolatek z kruczo czarnymi włosami. Miły, kulturalny, zabawny, inteligentny student pierwszego roku. Ćwiczy, gotuje, pochodzi z bogatej rodziny i przede wszystkim jest wolny.
Poznali się niecałe cztery miesiące temu, spotkali może z osiem, maksymalnie dziesięć razy, jednak Kamila zdążyła się nim zauroczyć. Z resztą, nie ma co się dziwić. Bartek podobał się prawie każdej dziewczynie. Kamila stale o nim rozmyślała, śniła, marzyła... Tego wieczora, gdy skrytykował jej ubiór i zapytał czy wsiądzie czuła się tak jakby spełniały się wszystkie jej marzenia. Nie wiedziała jeszcze co ją czeka.
-Nie boisz się tak chodzić sama po ulicach o tej porze?- odezwał się- wiesz, tu nie jest najbezpieczniej.
-Zawsze spaceruję wieczorami, uwielbiam to- odparła z uśmiechem- tyle razy już tędy szłam i jakoś nigdy nic strasznego mnie nie spotkało.
- Nigdy nie wiadomo, w którym momencie i miejscu czyha na nas prawdziwe zło. Gdybyśmy to wiedzieli, nie byłoby morderstw, gwałtów, wypadków, napaści. Ludzie nie zjawialiby się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze- mówiąc to nie patrzył na nią. Był ślepo zapatrzony w drogę, jakby grzebał we wspomnieniach lub zatracał się w marzeniach.
 -Jestem odważna- powiedziała wymijająco. Nie chciała dłużej ciągnąć tego tematu. Nagła zmiana w Bartku trochę ją przeraziła. No, może przeraziła to za dużo powiedziane, ale na pewno było to dziwne.-A gdzie w ogóle jedziemy?
Dopiero teraz zwróciła uwagę na to, jak bardzo oddalają się od miasta. Zazwyczaj zatrzymywali się w parku, albo jechali do Bartka, gdy jego rodziców nie było w domu. Tym razem jednak było inaczej. Kamila wyjrzała przez szybę. Zobaczyła tylko ciągnący się pas łąk i pól po obydwu stronach wąskiej jezdni.Co jakiś czas mijali niewielkie skupiska drzew albo małe lasy.
-Chciałem pokazać Ci jedno z moich ulubionych miejsc. Mam nadzieję, że nie musisz szybko wracać do domu -odpowiedział na pytanie dziewczyny- Z resztą, co za różnica?- dodał jakby od niechcenia znacznie ciszej.
-Nie bardzo rozumiem co masz na myśli. "co za różnica?" O czym ty mówisz?-
-Och, źle mnie zrozumiałaś. Chciałem powiedzieć, że to nie ważne, nie robi mi to różnicy, gdyż wyglądasz dzisiaj tak pięknie, że mam ochotę zostać tu z Tobą przez resztę życia.
Pomyślała, że może faktycznie Bartek nie ma złych zamiarów, a ona przesadnie panikuje. W końcu oboje są pełnoletni, on jest starszy od niej zaledwie o dwa lata i zabrał ją ze sobą na małą nocną wyprawę, by pokazać jakieś niesamowicie piękne miejsce.I co w tym złego?
Jechali jeszcze może jakieś piętnaście minut. Siedzieli w ciszy zakłócanej jedynie starymi piosenkami Rolling Stones i AC/DC. Lubiła jego piosenki. Zawsze podobała jej się muzyka, którą słyszała w jego samochodzie, mimo, ze nie znała piosenek ani wykonawców i osobiście słuchała całkowicie innego gatunku.
W końcu Bartek zjechał na pobocze, zatrzymał samochód i polecił Kamili by ostrożnie wyszła na zewnątrz.
Stali w półmroku. Gdyby nie niewielka stara latarnia nie byliby w stanie zauważyć, że w małej dolinie przed nimi stoi stary, prawie rozwalający się dom, otoczony po bokach kilkoma wysokimi drzewami.
- Zejdź w dół, w stronę chaty, będę szedł za tobą- Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ale... Bartek... Właściwie po co mamy tam iść?
- Zejdź. Nie jest stromo, nie obawiaj się.
- Kiedy ja... ja nie chcę tam iść.
-Złaź!- prawie krzyknął
Postanowiła dłużej nie sprzeciwiać się o wiele silniejszemu mężczyźnie, bała się. Zeszła. Idąc w stronę wejścia czuła jak serce podchodzi jej do gardła. Wiedziała, ze zaraz coś się stanie i czuła, że nie będzie to nic miłego. Bartek otworzył drzwi domu. Nie były zamknięte na klucz, wystarczyło lekko pociągnąć je do siebie. Kamila weszła do środka pierwsza, serce waliło jej jak oszalałe i nic nie widziała. Po chwili jej oczy przywykły do mroku, nieco się uspokoiła i rozejrzała po niewielkiej izbie.
Pod jedną ścianą stało małe łóżko, z drugiej strony pokoju stół i jedno krzesło. W całym pomieszczeniu panował okropny bałagan. Po podłodze walały się damskie ubrania, buty, Kamila zauważyła nawet niewielką torebkę rzuconą w kąt. I zdjęcia. Wszędzie były porozrzucane polaroidy. Dziewczyna wzięła w ręce jedno z nich. Przeraziło ją to, co zobaczyła.
Fotografia musiała być zrobiona niedawno, papier nie był bowiem wyblaknięty. Na niewielkim łóżku, obok którego Kamila stała oglądając zdjęcie, leżała kobieta. Naprawdę ładna, młoda kobieta. Długie, ciemne włosy okalały spokojną, śpiącą, całkowicie pozbawioną jakichkolwiek emocji twarz. Miała pięknie umalowane czerwone usta i była bez ubrania. Na początku Kamila pomyślała, że to zwyczajne zdjęcie pornograficzne jakiejś modelki czy aktorki, wiedziała, że wielu mężczyzn trzyma podobne rzeczy u siebie w domu, nie było to jakieś szczególne przestępstwo. Dopiero po chwili zauważyła, że jej ciało pokrywała masa siniaków i ran ciętych, jak gdyby ktoś próbował pokroić ją ostrym nożem niczym kawałek mięsa. Było trochę ciemno i Kamila niedokładnie widziała fotografię, jednak jednego faktu nie dało się przeoczyć. Kobieta ze zdjęcia była martwa.
Od razu, gdy sobie to uzmysłowiła odwróciła głowę. Za nią stał Bartek z pustym wyrazem twarzy i nożem w ręku. Jego oczy spoglądały prosto na nią, jednak miała wrażenie, że w ogóle jej nie widzi. Na twarzy mężczyzny malowała się żądza zemsty i mordu. Chciała uciec, ale wiedziała, że nie ma już szans. Zrozumiała wszystko. Zrozumiała, że to koniec, ze jest stracona. Wiedziała, ze jest zgubiona...